Gajewski kazał mi znaleźć adresy Tomasza Lisa i Roberta Felusia, wtedy naczelnego „Faktu”. Początkowo myślałem, że biuro prawne TVP ma problem z ustaleniem tych danych do pozwu, tym bardziej że takie samo polecenie dostałem od asystenta jednego z dyrektorów z Woronicza. Szybko wyszło na to, że adresy potrzebne są telewizji zupełnie do czegoś innego.

– Musimy wysłać drona nad dom Tomasza Lisa – zakomunikował mi Gajewski.

– Po co?

– Musimy wysłać, tak by zobaczył, że się nim interesujemy.

Jak Lis miałby się zorientować, że dron, który lata nad jego domem, został wysłany przez TVP, nie wiedziałem. Niespełna rok później wyjaśniło się, że do naczelnego „Newsweeka” zadzwonił Jacek Łęski, prowadzący programy Alarm i Studio Polska. Tomasz Lis opowiedział o tym „Gazecie Wyborczej”. 15 sierpnia 2018 roku dostał SMS-a od Jacka Łęskiego:

„Proszę odebrać, pilne, to sprawy dzieci”.

Odebrał.

– Cześć, Jacek Łęski. No co, piszecie artykuł o Jacku Kurskim, no to teraz się nie dziw, że TVP zajmie się twoją rodziną i dziećmi – miał stwierdzić Łęski w rozmowie z Lisem.

– Nie jesteście żadnymi dziennikarzami, tylko ubolami – odpowiedział mu Lis.

Książka drukowana (dostawa InPost), w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Chcecie posłuchać? Audiobook jest dostępny w Audiotece

Telefon do naczelnego „Newsweeka” został wykonany dwa dni po tym, jak Gajewski kazał znaleźć jego adres. Wtedy jednak nie miałem o tym żadnej wiedzy. Gajewski powtarzał tylko jak nakręcony: Lis musi zobaczyć, że ktoś się nim interesuje. Zasugerowałem, że jak mu na tym tak bardzo zależy, to powinien wysłać tam dziennikarzy ze zwykłą kamerą. Ten jednak upierał się przy dronie. Nie wiedział, że dostał ode mnie adres, pod którym Lis nie mieszkał już od roku. Zdjęcia pustego domu Tomasza Lisa zostały wykonane w piątek, 18 sierpnia.

„Hejo, rekonesans zrobiłem, robota dla dwóch ludzi. Ewentualnie dla jednego na mniejszego drona (cichszego dji spark, dji mavic air). Na fb podesłałem widok z ~65metrow , bezpiecznie z tej pozycji, w której byłem, można by zejść trochę poniżej 30m” – napisał mi po realizacji zdjęć operator drona.

Zdjęcia przesłałem Gajewskiemu. Interesowało go jedno, czy Lis widział drona. Kiedy dowiedział się, że nie, kazał wysłać operatora jeszcze raz. Zdjęcia miały być wykonane 19 sierpnia 2018 roku. Nie doszły jednak do skutku. Operator nie mógł tam jechać.

Ale później Gajewski przestał naciskać na te fotografie. Jak szybko kazał je zrobić, tak szybko o nich zapomniał. Choć to akurat była norma. „Genialne” pomysły przychodziły mu do głowy, zawsze gdy przebywał na Woronicza u prezesa Jacka Kurskiego. Przeważnie po takiej audiencji dzwonił z listą poleceń, które mamy wykonać na Placu. Później jednak chyba i sam Kurski zapominał, czego chciał, i Gajewski przestawał wypytywać o to, czy jego polecenia zostały wykonane.

Książka drukowana (dostawa InPost), w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Chcecie posłuchać? Audiobook jest dostępny w Audiotece