Cała książka drukowana (dostawa InPost) w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Szybko się okazało, że Franciszek nie ma zamiaru być papieżem przejściowym. Nie chce też skupiać się wyłącznie na nauczaniu swoich poprzedników. I tak Franciszek, inaczej niż Jan Paweł II – ku zdziwieniu rodzimych hierarchów – zrezygnował z nieustannego powtarzania, że największym zagrożeniem dla Kościoła i świata jest „cywilizacja śmierci”. Jak powszechnie wiadomo, jej przejawy to aborcja, małżeństwa homoseksualne i środki antykoncepcyjne. Papież nie sprowadził także nauczania Kościoła, jak czynił to Benedykt XVI, do czystych i jasnych formuł dogmatycznych – mających zazwyczaj z ludzkim życiem, pełnym cierpienia i dramatu, tyle wspólnego co pięść z nosem. Bergoglio od początku zaskakiwał – szczególnie przyzwyczajonych do rutyny i tradycjonalizmu hierarchów z Polski, którzy po każdym kolejnym jego wystąpieniu przecierali oczy ze zdumienia: „Co ten Franciszek mówi”? Tak było, gdy papież z Argentyny powtarzał, że chce Kościoła, który służy ludziom biednym, Kościoła, który przypomina szpital polowy, gdzie wpierw leczy się rany, a potem ewentualnie pyta o wyznanie. Tak było, gdy na pytanie dziennikarza o stosunek Kościoła do homoseksualisty odpowiedział: „Kimże ja jestem, żeby go oceniać” i gdy nawoływał, by Kościół miał odwagę chodzić po peryferiach świata. Tak było, gdy prosił, aby duchowni służyli ludziom, a nie koncentrowali się na wyścigu szczurów po zaszczyty i stanowiska kościelne. Tak było, gdy zachęcał księży, by w pierwszej kolejności wymagali od siebie, a dopiero od innych, porzucając pokusy bycia kombinatorami i biznesmenami. W końcu gdy prosił wiernych, także młodych, by robili raban w Kościele, pokazując otwartą, gościnną i tolerancyjną – przede wszystkim wobec tych, którzy są najsłabsi czy najbiedniejsi – twarz Kościoła.

Czy może więc dziwić to, że duża część polskich duchownych i środowisk katolickich otwarcie przyznaje, że ma kłopot z Franciszkiem, a zdarzają się księża, jak profesor Edward Staniek, który modli się o „szczęśliwą śmierć” dla Franciszka?[1] Są przekonani, że papież – zarówno poprzez to, co mówi, jak i to, w jaki sposób się zachowuje, przykładowo myjąc w Wielki Czwartek nogi uchodźcom, w tym, co woła o pomstę do nieba, kobietom – zadaje gwałt Kościołowi. Oczywiście temu Kościołowi, który dobrze znamy, szczególnie tu, nad Wisłą: autorytarnemu, nacjonalistycznemu, triumfalistycznemu. Dlatego ze świecą szukać księży, którzy mieliby odwagę cytować słowa Franciszka z pasją, z którą bezmyślnie przywoływali słowa Jana Pawła II. Dziś polski Kościół katolicki, a z pewnością duża część jego biskupów, przyjęła strategię, która sprowadza się do następującej postawy: „Wszystko ma zostać tak, jak było”. A więc: żadnej rewolucji, żadnej zmiany w Kościele i żadnej nowej strategii duszpasterskiej. Cóż takiego głosi Franciszek, że jego przesłanie napotyka w Kościele nad Wisłą na taki opór?

2.

Kościół w Polsce wciąż żyje w cieniu pontyfikatu Jana Pawła II. Dziś: świętego Jana Pawła II. To papież Polak był przez prawie 30 lat swojego pontyfikatu nie tylko liderem Kościoła powszechnego, lecz także nieformalnym przywódcą Kościoła w Polsce. Jan Paweł II powiedział – sprawa skończona. Nikt nie śmiał z nim dyskutować ani kwestionować jego decyzji. Przykładowo: kiedy duża część polskiego kleru sprzeciwiała się wejściu Polski w 2004 r. do Unii Europejskiej, to krytyka UE zniknęła jak ręką odjął, gdy naszą akcesję poparł Jan Paweł II. Wojtyła wypowiedział wówczas słynne: „Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej”[2]: doszło do tego w 25. rocznicę jego pontyfikatu, dzień po 83. urodzinach i 19 dni przed unijnym referendum. Papież był (bo czy jest, to inna sprawa) zarówno dla Polek i Polaków, jak i dla rodzimego Kościoła punktem odniesienia nie tylko w sprawach religijnych, lecz także politycznych czy społecznych.

Cień Jana Pawła II nad rodzimym katolicyzmem widać najlepiej po stosunku polskich katolików do następców papieża Wojtyły. Gdy został nim kardynał Joseph Ratzinger, stróż katolickiej doktryny i wieloletni współpracownik Jana Pawła II, nie brakowało pytań: „Czy papież Benedykt XVI będzie taki sam jak Jan Paweł II?”. Joseph Ratzinger, gdy został wybrany na Stolicę Piotrową nie krył, że nie jest to ostatni etap jego życia, jakie sobie wymarzył. Zamiast siedzieć w bibliotece, a w przerwach między lekturami opasłych dzieł Ojców Kościoła, na czele z jego ulubionym św. Augustynem, i grać na fortepianie Mozarta – a więc robić rzeczy, które sprawiały „pancernemu kardynałowi” radość – został rzucony w wir żmudnego zarządzania olbrzymią instytucją. Choć więc Benedykt XVI miał zupełnie inną osobowość niż Jan Paweł II – wolał raczej zacisze watykańskich bibliotek niż wielotysięczne i wiwatujące tłumy – to jedno nie ulegało wątpliwości: był strażnikiem katolickiej doktryny i nauczania swojego poprzednika. Prezentował, jeśli mogę tak powiedzieć, preferowany przez rodzimych duchownych duszpasterski styl: katechizmowy. I – co dla polskiego „katolicyzmu kremówkowego”, czyli skoncentrowanego na gadżetach, szczególnie ważne – często, gdy zwracał się do Polaków, próbował mówić po polsku. To wystarczyło, by stało się jasne: Benedykt, choć był Niemcem, to został przez rodzimy Kościół i duchownych zaakceptowany, bo godnie podejmował dziedzictwo Jana Pawła II i dopieszczał rodzimy Kościół.

Dlatego decyzja papieża Ratzingera, która 11 lutego 2013 r. obiegła świat lotem błyskawicy – mianowicie, że nie jest w stanie dalej pełnić posługi papieskiej – miała rewolucyjny charakter. Oto konserwatywny papież, przywiązany do tradycji, zmienia już na zawsze oblicze papiestwa: biskup Rzymu ma prawo, jeśli uzna to za stosowne (z powodu stanu zdrowia, jak w wypadku Benedykta), zrezygnować z przewodzenia i zarządzania Kościołem. Droga od tradycjonalisty do rewolucjonisty okazała się krótka. Ten jeden gest sprawia, że Benedykt wchodzi – moim zdaniem – już na zawsze do historii Kościoła, otwierając drogę swoim następcom, w tym również Franciszkowi, do złożenia papieskiego urzędu. Pamiętajmy: Franciszek ma 81 lat. Sam mówił, że podobnie jak jego poprzednik, nie wyklucza „abdykacji”.

Tak czy inaczej: Jan Paweł II był dla Polaków nie tylko papieżem, lecz także „królem” i „ojcem” w jednej osobie. Benedykt XVI, jako najbliższy współpracownik papieża Polaka, był „naszym papieżem” – przede wszystkim dlatego, że nie krył chęci kontynuowania dziedzictwa Jana Pawła II, zamiaru bycia kustoszem jego wielkiego pontyfikatu. Na tym tle papież Franciszek polskiemu Kościołowi, rodzimym księżom i wiernym wydaje się „papieżem obcym”. Przywódcą, który nie rozumie, ba, nie chce zrozumieć specyfiki polskiego katolicyzmu. I nie zamierza swojego pontyfikatu sprowadzić do roli wspomnianego kustosza. Dla religijnej prawicy, której doskonałym wyrazicielem jest Tomasz Terlikowski, oznacza to jedno: zerwanie ze św. Janem Pawłem II[3]. Dlatego tym bardziej trzeba zapytać: skąd się bierze to niezrozumienie, a czasami nawet niechęć polskiego Kościoła wobec tak życzliwego, pokornego i otwartego człowieka, jakim jest Franciszek?

3.

By zrozumieć wstrzemięźliwość rodzimych katolików wobec papieża z Argentyny, przyjrzyjmy się bliżej, jak Franciszka postrzegają polscy księża. To biskupi, a przede wszystkim tysiące proboszczów i wikarych, z którymi na co dzień obcują wierni, kształtują kościelną świadomość. W tym również to, jak „szeregowy katolik” widzi biskupa Rzymu. Chcę zacząć od pewnej sceny, którą opisał Mariusz Sepioł w reportażu Jakoś przeczekamy: „To było w 2013 r., jakiś czas po wyborze kardynała Bergoglia na papieża – mówi Wojciech, młody wikary z małej podtoruńskiej parafii. – Chciałem zrobić dobry uczynek, a wyszło odwrotnie. Na własną rękę kupiłem portrecik Franciszka i przyniosłem do kancelarii. Proboszcz z trzydziestoletnim doświadczeniem wydawał mi się mądrym, doświadczonym księdzem, który potrafi stanąć ponad podziałami w Kościele. Zmierzył mnie wzrokiem, jakbym przyniósł Lenina. Kazał zabrać portret. Do dziś w kancelarii wiszą portrety Jana Pawła II i Benedykta XVI”[4]. Przytoczona scenka dobrze oddaje stosunek dużej części polskiego kleru do Franciszka. Jakie są jednak źródła owej niechęci?

W oczach polskich duchownych jedna z głównych win Franciszka polega na tym, że dużo większą estymą cieszy się on wśród tych, którzy chodzą po obrzeżach Kościoła czy wręcz deklarują, że omijają go szerokim łukiem, niż tych, którzy się ze wspólnotą kościelną utożsamiają. Dlatego zarówno księża, jak i środowiska konserwatywno-prawicowe wciąż zarzucają papieżowi, że jest celebrytą. I niemal całą swoją posługę sprowadza do public relations[5]. Że bardziej zabiega o to, by się przypodobać światowym i liberalnym mediom, licząc na ich poklask, zamiast dopieszczać i umacniać tych, którzy, jak księża, stoją na pierwszej linii frontu w walce ze złym światem i nowoczesnością. Im bardziej więc Franciszek jest chwalony przez ludzi „stojących z dala od Kościoła” (co wcale nie oznacza: z dala od chrześcijaństwa!), tym większą nieufność budzi wśród „swoich”. Zresztą: to nic nowego, jeśli przypomnimy sobie ewangeliczne zdanie – „[Słowo] przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (por. J 1,11).

Polscy księża mają za złe papieżowi, że zamiast jasno i twardo wykładać wiarę katolicką, Franciszek wciąż zadaje pytania, głośno myśli, po jezuicku rozeznaje. Polski ksiądz przyzwyczajony do twardej mowy Jana Pawła II czy jasnego przekazu Benedykta traci orientację, gdy widzi obecnego biskupa Rzymu nauczającego poprzez medytacje, przypowieści czy stawianie znaków zapytania aniżeli wygłaszanie surowych katechizmowych formułek. Taki sposób przeżywania i interpretowania wiary szczególnie mocno daje się we znaki księżom, którzy chcą jasnej wykładni, nieprzyzwyczajonych do samodzielnego myślenia. Kiedy więc Franciszek, odwołując się do soboru watykańskiego II, chce Kościoła otwartego, rozdyskutowanego, misyjnego, chodzącego po peryferiach, rodzimi duchowni marzą o Kościele zamkniętym, Kościele jasnych i prostych definicji, w którym czują się najlepiej, gdy grzmi i potępia, a nie wówczas, gdy przebacza i zjednuje sobie ludzi.

I rzecz ostania, która sprawia, że Franciszek nie może liczyć na przychylność rodzimego kleru. Otóż polscy duchowni mają za złe Franciszkowi, że wypomina im grzechy. Papież zamiast wymagać od innych, przede wszystkim od wiernych, zamiast potępiać nowoczesność, co zazwyczaj robią polscy księża, wymaga przede wszystkim od siebie i duchownych. Dlatego często, kiedy słucham Franciszka, odnoszę wrażenie, że podobnie jak kiedyś Mistrz z Nazaretu jest on największym krytykiem swojej religii. W tym wypadku: Kościoła i katolicyzmu. Przykłady? Papież zaszokował rodzimą opinię katolicką, gdy w homilii w Domu Świętej Marty powiedział: „Jakże często wszyscy słyszymy w swoim otoczeniu, jak ludzie mówią: «Lepiej być ateistą niż takim katolikiem»”[6]. Papież miał na myśli tych tak zwanych katolików, którzy mówią jedno, a czynią drugie. A więc to ci, co biegają do Kościoła, siadają w pierwszych rzędach, ale – jak dodał Franciszek – nie płacą swoim pracownikom godnych pensji, wykorzystują ludzi, robią nieuczciwe interesy, piorę brudne pieniądze lub prowadzą podwójne życie. To nie katolicy, ale – zdaniem papieża – obłudnicy. Czyli: faryzeusze!

Ostre słowa padają pod adresem – raczej nieprzyzwyczajonych do krytyki – księży. Dlatego Franciszek jest dziś, co sam powiedział w rozmowie z Eugenio Scalfarim, antyklerykałem. Szczególnie gdy wokół ma do czynienia z kulturą klerykalną. Kiedy więc mówi o księżach, piętnuje ich karierowiczostwo, przywiązanie do luksusu i światowego życia. Tako rzecze Franciszek: „W Kościele są karierowicze. Wielu jest takich, którzy używają Kościoła, by… (przy tych słowach Franciszek uczynił gest przypominający wspinanie się po drabinie). […] [Tym, co] sprowadza z właściwej drogi, są pieniądze. Są tacy, którzy robią nieczyste interesy, gromadzą pieniądze”[7]. Żaden chyba świecki autor lepiej nie wskazał i nie nazwał kapłańskich grzechów. Ani Jan Paweł II, ani Benedykt XVI nie piętnowali też w tak jawny sposób słabości duchownych. Przeciwnie: posługa kapłańska była poddana przez nich sakralizacji, co sprawiało, że ksiądz stawiany był często poza jakąkolwiek krytyką. Tymczasem Franciszek w pewnym sensie dokonuje aktu profanacji. Odziera kapłanów z tej niby-tajemnicy i mistycyzmu, gdyż to właśnie sakralizacja duchownych, jak się zdaje, spowodowała kryzys kapłaństwa. I, choćby przez skandal pedofilski z udziałem księży, którzy ciesząc się aurą nietykalności, krzywdzili dzieci, doprowadziła jednocześnie do największej zapaści Kościoła katolickiego na początku XXI w. Był to kryzys wiarygodności: księża zamiast chronić bezbronne dzieci krzywdzili je. Ale ludzie z kurii mają Franciszkowi za złe, że wciąż ich krytykuje. „Nie wszyscy są skorumpowani, nie wszyscy knują i spiskują. Wielu chce po prostu dobrze wykonywać swoją pracę, jak dotąd”[8] – pisze Edward Augustyn, który zebrał opinie o Franciszku, jakie daje się też posłyszeć za Spiżową Bramą w piątą rocznicę pontyfikatu. Tyle że kuria lubi spokój. Nie dziwi więc, że działania papieża budzą także negatywne komentarze.

Cała książka drukowana (dostawa InPost) w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Przypisy do opublikowanego fragmentu:

[1] J. Makowski, Krakowski ksiądz modli się o śmierć Franciszka, Newsweek.pl, <http://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/krakowski-ksiadz-modlil-sie-o-smierc-franciszka-jest-reakcja-biskupa,artykuly,424935,1.html> (20 marca 2018 r.).

[2] Jan Paweł II, Europa potrzebuje Polski. Polska Europy, Wyborcza.pl, <http://wyborcza.pl/1,75248,1483084.html> (dostęp 2 lipca 2017 r.).

[3] T. Terlikowski, Zerwanie ze św. Janem Pawłem II, DoRzeczy.pl, <https://dorzeczy.pl/8584/Zerwanie-ze-sw-Janem-Pawlem-II.html> (dostęp 8 lipca 2017 r.).

[4] M. Sepioł, Jakoś przeczekamy, „Tygodnik Powszechny”, 31.01.2015.

[5] T. Terlikowski, Niechciany efekt Franciszka, Dorzeczy.pl, <https://dorzeczy.pl/21943/Niechciany-efekt-Franciszka.html> (1 czerwca 2017 r.).

[6] Papież Franciszek, Lepiej być ateistą niż złym chrześcijaninem, TVN24.pl, <http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/papiez-lepiej-byc-ateista-niz-zlym-chrzescijaninem,718151.html> (3 lipca 2017 r.).

[7] Papież Franciszek, Franciszek znów wytyka grzechy księży. Tym razem karierowiczostwo, Dziennik.pl, <http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/457996,papiez-franciszek-znow-wytyka-grzechy-ksiezom-tym-razem-krytykuje-karierowiczostwo.html> (1 czerwca 2017 r.).

[8] E. Augustyn, Sierpowy od Ducha, „Tygodnik Powszechny”, nr 11/2018, s. 19.