Cała książka drukowana (dostawa InPost) w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Związek Sowiecki przestał istnieć ćwierć wieku temu, a mimo to pod wieloma względami ma się całkiem nieźle… W poprzednich rozdziałach opisałem szczegółowo, jak sowieckie dziedzictwo w sektorach naftowym i gazowym nadal zabezpiecza interesy gospodarcze Federacji Rosyjskiej. Tym razem chciałbym się skupić na energii elektrycznej.

Wiele mówi się o możliwości wybuchu w Europie Środkowo-Wschodniej wojny gazowej w wyniku działań Rosji. Tymczasem świadomość potencjalnego rozpętania przez Kreml konfliktu energetycznego nie jest szerzej znana, choć wydaje się równie realna. Obszarem tej bitwy mogłyby się stać Litwa, Łotwa i Estonia. Przykład ten pokazuje, jak często strategiczne interesy militarne zazębiają się z energetycznymi.

Kraje bałtyckie mimo upadku Związku Sowieckiego pozostają częścią systemu energetycznego IPS/UPS. To pierścień sieci przesyłowych, którymi płynie energia od rosyjskiego Petersburga, przez Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, rosyjski Smoleńsk i znów Petersburg. System wymusza zależność mniejszych państw wobec Rosji, która jest największym ze zintegrowanych ze sobą rynków. Na domiar złego parametry prądu systemu IPS/UPS różnią od parametrów innych systemów energetycznych funkcjonujących w jego sąsiedztwie (chodzi o system scalający przepływ energii w Europie Kontynentalnej, do którego należy Polska, a także system integrujący kraje skandynawskie).

Jak już wspomniano w tej książce, energia jest współcześnie wyznacznikiem niepodległości. To ona określa bezpieczeństwo i konkurencyjność gospodarki. Właśnie dlatego Rosja stara się tworzyć mechanizmy konserwujące energetyczny system IPS/UPS. Mimo wstąpienia krajów bałtyckich do NATO i UE pozostają one mocno uzależnione od Kremla. Jednak, podobnie jak w wypadku sektorów naftowego i gazowego, przewaga Moskwy wynikająca z sowieckiego dziedzictwa regionu zaczyna się kruszyć.

Różnice pomiędzy systemami energetycznymi dzielącymi Europę powodują, że wszelkie połączenia energetyczne pomiędzy nimi są bardzo kosztowne, bo wymagają synchronizacji parametrów prądu. Mimo to kraje bałtyckie budują takie mosty energetyczne. Litwa uruchomiła łączniki z państwami skandynawskimi i Polską po to, by zmniejszyć swoją zależność od Rosji.

Pierwsze ze wspomnianych połączeń to NordBalt, kabel podmorski, którym energia ze Szwecji jest transportowana na Litwę. Drugi ważny most energetyczny to LitPol Link, który łączy Polską i Litwę. To za jego pomocą „szwedzki” prąd z litewskich sieci trafia do naszego kraju. Piszę „szwedzki”, ponieważ trafiająca do Polski energia jest dostarczana na giełdę – teoretycznie przypisywanie jej jakiemukolwiek źródłu pochodzenia nie ma większego znaczenia. Jednak nie zawsze – o czym będzie jeszcze mowa.

Rosja reaguje alergicznie na przejawy ograniczania jej energetycznej strefy wpływów (systemu IPS/UPS), a każde dodatkowe połączenie integrujące rynki w Europie Środkowo-Wschodniej uważa za wrogie. Z tego powodu budowa NordBalt napotkała na wiele problemów. Władze litewskie w 2015 roku oficjalnie informowały o tym, że rosyjska flota próbowała uniemożliwić położenie tego podmorskiego kabla[1]. Dla Polski i jej planów budowy gazociągu Baltic Pipe przez Morze Bałtyckie powinna to być cenna lekcja. Już po uruchomieniu NordBalt połączenie miało natomiast nieustanne awarie. W 2016 roku do prasy litewskiej przedostały się informacje, że podmorski kabel mógł zostać uszkodzony[2].

O realności zagrożeń hybrydowych związanych z Rosją świadczą ćwiczenia Centrum Bezpieczeństwa Energetycznego NATO[3]. Zakładają one m.in. ryzyko ataku tzw. „zielonych ludzików” (nieoznakowanych oddziałów wojskowych) na krytyczną infrastrukturę energetyczną. W wypadku kabli podmorskich takich jak NordBalt zniwelowanie zagrożenia może być bardzo trudne ze względu na ograniczone możliwości ich zabezpieczenia (lub po prostu brak takich zabezpieczeń).

Kwestie te mają olbrzymie znaczenie dla bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Litwy, która po wyłączeniu elektrowni atomowej w Ignalinie jest uzależniona od importu energii elektrycznej. W razie opuszczenia przez kraje bałtyckie rosyjskiego systemu energetycznego IPS/UPS (a takie plany istnieją), jakiekolwiek problemy z łącznikami NordBalt i Litpol Link mogłyby spowodować blackout (wielkoobszarową awarię). W Wilnie i innych miastach Litwy po prostu zabrakłoby prądu.

Nawet jeśli nie założymy najgorszego, to już sam eksport energii z krajów autorytarnych do sieci środkowoeuropejskich członków Unii Europejskiej może stanowić zagrożenie. Niestety dotyczy ono w sposób bezpośredni Polski.

Tak się składa, że głównym źródłem produkcji energii w rosyjskim obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi może już niebawem stać się rosyjski Rosatom. To właśnie w tym momencie historia, którą opisuję, zaczyna dotyczyć bezpośrednio polskich interesów. Rosjanie stworzyli bowiem plan, którego celem jest nie tylko utrzymanie nadwyrężonej energetycznej strefy wpływów obejmującej kraje bałtyckie (system IPS/UPS), lecz także jej poszerzenie poprzez wytworzenie nowych mechanizmów uzależnienia Europy Środkowo-Wschodniej od taniej rosyjskiej energii. Może ona się stać takim samym narzędziem politycznego nacisku w rękach Kremla jak gaz. Nie da się wykluczyć, że Moskwa zdecyduje się w nadchodzących latach użyć prądu jako broni i wywołać konflikt na dużą skalę. Zanim jednak szczegółowo opiszę strategię Rosji, musimy się przyjrzeć podmiotowi, któremu powierzyła realizację własnej polityki.

Rosatom to kontrolowana przez państwo rosyjskie korporacja zrzeszająca przedsiębiorstwa i instytucje naukowe przemysłowego kompleksu jądrowego. Jej znaczenie dla Kremla jest olbrzymie z dwóch powodów. Po pierwsze, firmy nie dotykają jak na razie kłopoty finansowe, z którymi zmagają się jej dotychczasowi globalni konkurenci (amerykańsko-japoński Westinghouse, francuska Areva). Po drugie, Rosatomu nie dotyczą zachodnie sankcje, które objęły kilka segmentów rosyjskiej gospodarki po wywołaniu przez nią wojny na Ukrainie w 2014 roku. Dzięki temu państwowa korporacja atomowa może stanowić rezerwuar gotówki (w tym obcej waluty) dla innych podmiotów państwowych.

Choć Rosatomowi operującemu w sektorze energetyki jądrowej nie towarzyszą tak duże kontrowersje jak naftowemu Rosnieftowi czy gazowemu Gazpromowi, to jednak podobnie jak wymienione podmioty stanowi on integralny element rosyjskiej polityki zagranicznej. Świadczą o tym także kwestie kadrowe.

W 2016 roku na mocy dekretu prezydenta Federacji Rosyjskiej pierwszym zastępcą szefa prezydenckiej administracji został dotychczasowy prezes Rosatomu Siergiej Kirijenko. W latach 90. był on sprawnych menadżerem, którego dostrzegł Borys Jelcyn. W wieku 34 lat został najmłodszym w historii premierem Federacji Rosyjskiej. Po kilku miesiącach urzędowania ogłosił niewypłacalność zagranicznych wierzytelności dłużnych i przeszedł do historii jako symbol upadku Rosji w okresie jelcynowskim. Zrobił tym jednak wielką przysługę namaszczonemu na następcę Jelcyna Władimirowi Putinowi, który mu tego nie zapomniał.

Na początku XXI wieku Kirijenko został zarządcą jednego z ośmiu okręgów federalnych. Jednak najciekawszy okres jego kariery rozpoczął się w roku 2005, kiedy został szefem Federalnej Agencji Energetyki Jądrowej. Putin powierzył mu arcyważne zadanie. Kirijenko rozpoczął proces integracji rosyjskiego przemysłu jądrowego, który po epoce jelcynowskiej prywatyzacji znajdował się w całkowitej rozsypce. Z zadania wywiązał się celująco, konsolidując branżę pod egidą konsorcjum Rosatom. Kirijenko pełnił zatem w sektorze jądrowym taką samą funkcję konsolidatora, jaką Igor Sieczin w sektorze ropy naftowej[4].

Dalsza historia Kirijenki to pasmo nieustannego rozwoju Rosatomu, który liczy obecnie około 400 firm i 250 tys. pracowników. W 2016 roku Kirijenko został, jak już wspomniano, pierwszym zastępcą szefa prezydenckiej administracji, a jego zaufany człowiek zastąpił go w fotelu prezesa jądrowego potentata[5].

Szczególnie istotna dla tej całej historii jest skala powiązań Rosatomu z Kremlem. Mimo że spółka nie budzi takich kontrowersji jak Rosnieft czy Gazprom, to jednak nie ulega wątpliwości, że stanowi jedno z ramion rosyjskiej polityki zagranicznej. W Europie Środkowo-Wschodniej jest to szczególnie widoczne. Lokalne działania Rosatomu są bowiem sprzeczne z polskimi interesami energetycznymi.

Pierwszym elementem strategii Kremla, wdrażanej za pomocą kontrolowanego przez państwo koncernu jądrowego, jest projekt Bałtyckiej Elektrowni Atomowej w obwodzie kaliningradzkim (chwilowo inwestycja jest zamrożona). Budowa zakłada realizację dwóch bloków o łącznej mocy 2300 MW, ale analizowane są także reaktory o małej (40 MW) i średniej mocy (640 MW). To projekt o charakterze eksportowym, ponieważ istniejące elektrociepłownie zaspokajają zapotrzebowanie obwodu kaliningradzkiego. Planowana siłownia jądrowa ma produkować energię na potrzeby rynków ościennych. Chodzi o Niemcy, Polskę i kraje bałtyckie. W jaki sposób prąd miałby być sprzedawany do tych państw?

W wypadku Niemiec rozważano budowę kabla podmorskiego o mocy 800–1000 MW. Aby uniknąć porównań do „energetycznego Nord Stream”, zmodyfikowano tę strategię ze względu na głosy sugerujące, że Berlin i Moskwa chcą się ponownie porozumieć ponad głowami krajów Europy Środkowej. Tak narodziła się koncepcja przesyłu energii z obwodu kaliningradzkiego tranzytem przez Polskę do Niemiec. W tym celu planowano budowę mostu energetycznego Mamonowo–Olsztyn o mocy 600 MW.

Jeśli chodzi o eksport rosyjskiej energii na Litwę, sprawa była dużo prostsza. Rosja eksportuje bowiem energię linią Sowieck–Kłajpeda i wystarczyło ją zmodernizować na potrzeby większych wolumenów[6].

Rosjanie próbowali różnych sposobów, by zachęcić stronę polską do udziału w projekcie. Przede wszystkim zwracali uwagę na to, że kupno energii z kaliningradzkiej siłowni to panaceum na deficyt energii w północno-wschodniej Polsce, gdzie nie ma żadnych dużych elektrowni. Lobbing rosyjski był także prowadzony na odcinku brukselskim. Unijnych dygnitarzy przekonywano, że „czysta energia” z obwodu kaliningradzkiego pomoże Polsce w transformacji jej „brudnego” miksu energetycznego opartego na węglu. Równie intensywne były kontakty z polskimi politykami. Ówczesny minister transportu, Sławomir Nowak, jako współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Gospodarczej rozmawiał w Moskwie o budowie mostu energetycznego Mamonowo–Olsztyn[7]. Ponadto Rosjanie kusili władze w Warszawie udziałem polskich firm w budowie Bałtyckiej Elektrowni Atomowej[8].

Gdy stanowisko władz w Warszawie pozostawało nieprzejednane, Kreml postanowił wywrzeć na niej presję poprzez Berlin. W 2014 roku Igor Sieczin, druga po Władimirze Putinie osoba w rosyjskich elitach, udał się z wizytą do Niemiec. W ośrodku konferencyjnym nad jeziorem Wannsee doszło do jego spotkania z przedstawicielami elit politycznych i gospodarczych Republiki Federalnej Niemiec. Sieczin wygłosił także referat „Rosja–Niemcy: droga ku przyszłości”, w którym zaproponował dostawy prądu z obwodu kaliningradzkiego jako stabilizator dla niemieckiej gospodarki transformującej się w kierunku czystej energii[9].

Jednak mimo rosyjskiego lobbingu nie udało się skłonić Warszawy ani pozostałych krajów regionu do pomysłu odbioru energii z obwodu kaliningradzkiego. W związku z tym budowę Bałtyckiej Elektrowni Atomowej zamrożono (proces ten postępował od roku 2013). Dlaczego strona polska nie przystała na rosyjskie propozycje?

Szybko zdano sobie sprawę z tego, że strategia eksportowa Rosatomu, który jest powiązany z Kremlem, może być bardzo niebezpieczna. Tani prąd z obwodu kaliningradzkiego szybko uzależniłby deficytową w energię północno-wschodnią Polskę, a w dalszej perspektywie być może i kolejne obszary naszego kraju. Oczywiście płynąca przez LitPol Link energia, trafiając na giełdę, nie ma narodowości, jednak sytuacja w rzeczywistości wydaje się dużo bardziej skomplikowana.

Nietrudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym dostawy prądu w sytuacji krytycznej dla polskiego systemu energetycznego zostałyby odcięte i wykorzystane politycznie tak jak wielokrotnie się to działo w sektorze gazowym. Idealnym do tego momentem byłby np. sierpień 2015 roku, gdy z powodu rekordowych upałów Polska musiała wprowadzić tzw. stopnie zasilania (ograniczenia w dostawach energii dla odbiorców przemysłowych). Naszemu państwu groził wtedy bardzo realnie tzw. blackout[10].

Energia pochodząca z Bałtyckiej Elektrowni Atomowej, nieobarczona unijną polityką klimatyczną czy zaostrzającymi się normami bezpieczeństwa siłowni jądrowych w UE (co generuje koszty), mogłaby także zmniejszyć chęć budowania nad Wisłą nowych elektrowni. Była to perspektywa szalenie groźna, tym bardziej że w razie braku inwestycji w nowe bloki energetyczne w Polsce energii zaczęłoby brakować już w roku 2020[11].

Istotny jest tu jeszcze jeden wątek. Kaliningradzki projekt mógł bezpośrednio zagrozić planom powstania pierwszej elektrowni atomowej w Polsce nad Bałtykiem. Nieprzypadkowo siłownia jądrowa na polskim terytorium ma powstać na północy kraju, który jest deficytowy w energię. To idealne miejsce, w które z perspektywy interesów Rosatomu mógłby trafiać generowany przez jego kaliningradzki projekt prąd. Wkrótce wszystkie polskie inwestycje, które mogłyby pokrzyżować plany rosyjskiego koncernu, napotkały na podobne problemy.

Sam projekt budowy elektrowni atomowej w Polsce opóźnił się znacznie z powodu wyboru firmy WorleyParsons, która miała wykonać badania środowiskowe. Niestety przez rok nie zrobiła w tym zakresie nic, po czym umowę z nią rozwiązano[12].

Strategiczny projekt budowy linii energetycznej Kozienice–Ołtarzew miał natomiast wyprowadzić energię z nowego bloku elektrowni Kozienice, co załatałoby deficyt energii na północ od Warszawy. To obszar, do którego prąd miał dostarczać planowany przez Rosjan most energetyczny z obwodem kaliningradzkim. Niestety, także w tym przypadku konsorcjum ZUE nie wykazało w ciągu dwóch lat działalności żadnych efektów budowlanych i zakończono z nim współpracę[13].

Opóźnienia projektów polskiej siłowni jądrowej i linii Kozienice–Ołtarzew powodują, że mimo zamrożenia budowy Bałtyckiej Elektrowni Atomowej ryzyko jej wznowienia pozostaje nadal duże, tym bardziej że plany Rosatomu dostosowują się do zaistniałej sytuacji.

9 stycznia 2014 r. weszła w życie decyzja Urzędu Regulacji Energetyki dotycząca udzielenia koncesji na obrót energią elektryczną spółce IRL Polska. Jest to spółka wnuczka rosyjskiego giganta Inter Rao powołana do życia w prostym celu – handlu energią z obwodu kaliningradzkiego. Mimo niewielkich wolumenów jej napływ do Polski jest technicznie możliwy poprzez linie Sowieck–Kłajpeda i LitPol Link. 22 maja 2014 roku IRL Polska zawarła pionierską transakcję na Towarowej Giełdzie Energii.

Oprócz posiadania operacyjnych spółek handlowych na Litwie (Inter Rao Lietuva) i w Polsce (IRL Polska) Kreml kontynuuje działania lobbingowe zmierzające do odmrożenia budowy eksportowego projektu Bałtyckiej Elektrowni Atomowej. W jaki sposób? Oto kilka przykładów. W 2016 roku przedstawiciel rosyjskiego Rosatomu Dmitrij Suchanow odwiedził Forum Ekonomiczne w Krynicy, gdzie udzielił wywiadu m.in. Polskiej Agencji Prasowej. Menadżer przekonywał w nim, że „Rosatom nie wyklucza wzięcia udziału w polskim przetargu na budowę elektrowni jądrowej, jeśli taki przetarg zostanie rozpisany […]. Polska mogłaby także zyskać na imporcie energii elektrycznej z elektrowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim”[14].

Projekt Bałtyckiej Elektrowni Atomowej żyje też swoim życiem w rosyjskich mediach np. propagandowym Sputniku. Do momentu, w którym napisałem te słowa, ostatni artykuł na ten temat powstał na początku 2018 roku[15].

Rosjanie wykorzystują również narzędzia informacyjne, by uzasadniać potrzebę importu energii z Rosji w innych krajach. Ciekawym przykładem takich działań jest np. opinia opublikowana na łamach poczytnego szwedzkiego dziennika „Svenska Dagbladet”[16]. Pojawiają się w niej stwierdzenia, że decyzja władz w Sztokholmie o wycofaniu się z energetyki jądrowej może skutkować tym, że zamiast taniej szwedzkiej energii przesyłanej na Litwę przez NordBalt Szwecja będzie głównie importować prąd z Rosji i Białorusi. Na uwagę zasługuje szczególnie to, że takiej samej argumentacji można użyć w odniesieniu do Niemiec, które notabene importują duże wolumeny szwedzkiego prądu.

W promocję interesów Rosatomu Rosja angażuje także swoje służby specjalne (wspominają o tym raporty kontrwywiadów krajów Europy Środkowo-Wschodniej), o czym opowie kolejny poświęcony im rozdział tej książki. Polska, podejmując wysiłki zmierzające do likwidacji wszelkich zależności energetycznych od Rosji, wynikających z sowieckiego dziedzictwa, musi mieć to na uwadze.

Niestety Bałtycka Elektrownia Atomowa i towarzysząca jej strategia eksportowa opracowana w Moskwie ma swojego brata bliźniaka. Rosyjski Rosatom jest bowiem wykonawcą siłowni jądrowej w białoruskim Ostrowcu. Ma być złożona z dwóch bloków energetycznych o mocy 1200 MW każdy. Pierwszy z nich ma zostać uruchomiony do końca 2019 roku[17]. Projekt, podobnie jak Bałtycka Elektrownia Atomowa, ma charakter eksportowy. Na uwagę zasługuje tu szczególnie jego lokalizacja – tuż przy najbliższych połączeniach energetycznych z obszarem Unii Europejskiej (chodzi o Litwę).

Siłownia w Ostrowcu spotkała się z krytyką ze strony sąsiednich państw, co wpłynęło negatywnie na szanse znalezienia klientów, dla prądu, który ma być w niej produkowany. Polska i Litwa podnosiły na arenie międzynarodowej problemy z transparentnością projektu rosyjsko-białoruskiego, w tym:

  • brak możliwości pełnej kontroli międzynarodowych inspektorów na placu budowy siłowni (dopuszczono jedynie wycinkową),
  • liczne incydenty, do których na nim dochodziło (włącznie ze „zsunięciem” się z dźwigu reaktora, który notabene ma zostać wykorzystany w… Bałtyckiej Elektrowni Atomowej[18]),
  • problemy ekologiczne (elektrownia ma wykorzystywać wodę z rzeki Wilii, co stwarza problemy hydrologiczne)[19].

Brak przejrzystości podczas budowy siłowni w Ostrowcu, a także związane z nią zagrożenia polityczne (możliwość uczynienia z energii narzędzia politycznego, jak w przypadku Bałtyckiej Elektrowni Atomowej) skutkował brakiem zainteresowania kupnem pochodzącego z niej prądu przez kraje sąsiednie. W 2017 roku władze w Warszawie poinformowały, że nie będą importować energii z Białorusi, i zapowiedziały rozebranie pozostałości po nieczynnym polsko-białoruskim moście energetycznym[20]. W tym samym roku litewski sejm przegłosował ustawę przewidującą rezygnację z kupna prądu z elektrowni w Ostrowcu, którą uznano za niebezpieczną[21]. Była to jednak pozorna jednomyślność. Obu stronom – polskiej i litewskiej – brakowało wzajemnego zaufania. Z jakiego powodu?

Po wyłączeniu elektrowni w litewskiej Ignalinie Litwa nie posiada właściwie żadnych większych źródeł wytwarzania energii. Jest więc skazana na import. Władze w Wilnie nauczyły się z tą sytuacją żyć, a nawet czerpać z niej spore dochody tranzytowe. Litewskie sieci to dziś prawdziwy szlak eksportowy dla energii ze Szwecji, z Rosji, z Białorusi w kierunku Polski i Łotwy. W związku z tym władze w Warszawie obawiają się, że działania podejmowane przez rząd Litwy nie odzwierciedlają jego rzeczywistych intencji. Sejm litewski co prawda przegłosował ustawę ograniczającą import energii z powstającej w Ostrowcu elektrowni atomowej, ale odkłada w czasie rozebranie połączeń litewsko-białoruskich[22]. W związku z tym energia z Białorusi będzie mogła nadal fizycznie napływać na terytorium Unii Europejskiej, tyle że Wilno nie będzie za nią płacić. Zdaniem Polski fizyczne istnienie łączników litewsko-białoruskich może w przyszłości skutkować zmianą stanowiska Litwy odnośnie do importu energii z Białorusi (np. w wyniku objęcia rządów przez nową konfigurację polityczną). W efekcie na terytorium polskie przez LitPol Link, a więc polsko-litewski most energetyczny, napływałyby duże wolumeny energii z siłowni jądrowej realizowanej przez rosyjski Rosatom na Białorusi[23]. Odrębną kwestią pozostaje problem prądu z obwodu kaliningradzkiego, który także trafia do naszego kraju.

Rozbieżności w ocenie środków, jakich należy użyć w walce z kontrowersyjnym projektem elektrowni atomowej w białoruskim Ostrowcu, powodują, że choć Polska i Litwa podejmują wspólne wysiłki w sprawie, to jednak ich efektywność jest dużo niższa, niżby mogła być. Po drugie, wzajemna nieufność rzutuje na kwestie strategiczne.

Jak już wspomniałem, zagrożenia związane z przekształceniem energii produkowanej w ramach elektrowni atomowych budowanych przez rosyjski Rosatom nie są tymi najpoważniejszymi. Najistotniejsze jest realne ryzyko związane z wybuchem wojny energetycznej.

W Europie funkcjonuje wiele systemów charakteryzujących się odmiennymi parametrami prądu. Dlatego pozostające w rosyjskim systemie państwa bałtyckie muszą integrować się z krajami Unii Europejskiej kosztownymi łącznikami, które potrafią synchronizować te parametry. Rosja robi wszystko, aby takie mosty energetyczne zdestabilizować, czego przykładem jest szwedzko-litewski kabel podmorski NordBalt.

Problemy te spowodowały, że Litwa, Łotwa i Estonia podjęły decyzję o opuszczeniu rosyjskiego systemu energetycznego i zsynchronizowania się z kontynentalną Europą poprzez Polskę. To proces długotrwały i trudny, obarczony wymagającymi testami. Prowadzone będą np. okresowe próby utrzymywania funkcjonowania systemu krajowego w oderwaniu od źródeł importowych[24]. Litewski operator sieci, spółka Litgrid, tak tłumaczy swoje plany: „Integrujemy się w ramach UE i NATO, zbliżamy swoje prawodawstwo, zasady demokratyczne. Rynek energetyczny jest zintegrowany z Europą. Aby jednak rynek elektroenergetyczny był w pełni scalony z europejskim i działał efektywnie, potrzebujemy synchronizacji z UE. Obecnie jesteśmy połączeni z Rosją i Białorusią. Przepływy prądu do obwodu kaliningradzkiego mają priorytet wobec przepływów prądu między państwami bałtyckimi. Tak więc po pierwsze, konieczna jest pełna integracja rynku energetycznego, a po drugie, synchronizacja techniczna. Potrzebujemy wsparcia m.in. w kwestii rozwoju infrastruktury”[25].

Sukces krajów bałtyckich we wdrażaniu tej strategii byłby przełomowy – zniknąłby jeden z najważniejszych reliktów Związku Sowieckiego. Pojawiają się jednak pierwsze komplikacje.

Opuszczenie rosyjskiego systemu energetycznego przez Litwę, Łotwę i Estonię doprowadzi do izolacji obwodu kaliningradzkiego. Nie wiadomo zatem, jak na cały proces zareaguje Rosja. Mamy tu do czynienia z problemem natury politycznej. Warto pamiętać, że eksklawa ma wielkie znaczenie geopolityczne i stanowi od czasów zimnej wojny de factotwierdzę naszpikowaną sprzętem wojskowym.

Z drugiej strony najnowsze informacje przedstawione przez litewskiego operatora sieci przesyłowych, spółkę Litgrid, pokazują, że kwestia izolacji obwodu kaliningradzkiego może się okazać niczym w porównaniu z realnym ryzykiem wybuchu wojny energetycznej. Jak twierdzi Litgrid: „Rosja i Białoruś intensywnie przebudowują swoje sieci energetyczne. Już w 2022 roku mogą one utworzyć dodatkowy pierścień wokół istniejącego pierścienia przesyłowego od Petersburga, po Tallin, Rygę, Wilno, Mińsk i Smoleńsk. Równolegle Rosja buduje nowe elastyczne elektrownie w obwodzie kaliningradzkim o łącznej mocy 1000 MW. Obecnie jednostki wytwórcze na terenie eksklawy mogą wyprodukować 900 MW, przy czym potrzeby jej mieszkańców to ledwie 700 MW. Jak twierdzą Rosjanie, dodatkowe 1000 MW ma zostać oddane do użytku dla celów zarządzania ryzykiem”[26]. Co to wszystko oznacza?

Litewski Litgrid wprost sugeruje, że Rosja może być przygotowana w 2022 roku do „wyłączenia” krajów bałtyckich, tzn. wyrzucenia ich ze wspólnego systemu energetycznego. Jednocześnie może to nastąpić na trzy lata przed gotowością krajów bałtyckich do synchronizacji swoich systemów z Europą kontynentalną poprzez Polskę. Możliwy jest więc zatem spektakularny chaos wywołany brakiem prądu w gniazdkach. Niewykluczone, że bałtyckie „tygrysy gospodarcze” po prostu zamrą. Trudno ocenić skutki polityczne i gospodarcze takiej sytuacji. Z pewnością byłby to jeden z najpoważniejszych współczesnych kryzysów w regionie.

Zdając sobie sprawę z ryzyka, kraje bałtyckie próbują oprzeć proces wychodzenia z rosyjskiego systemu energetycznego na Unii Europejskiej. W marcu 2018 roku doszło do spotkania władz Litwy, Łotwy, Estonii i Polski z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem. W czerwcu 2018 roku zostało podpisane porozumienie wielostronne pomiędzy Wilnem, Rygą, Tallinem, Warszawą i Komisją Europejską, które doprecyzowało dogodny sposób włączenia krajów bałtyckich do systemu energetycznego Europy kontynentalnej. Proces powinien się zakończyć w roku 2025.

Będzie się on opierał na Polsce, a nie na krajach skandynawskich[27]. Ustalenie szczegółów może być dużo trudniejsze, niż to się wszystkim wydaje. Litwa wielokrotnie podkreślała, że z powodów bezpieczeństwa i technologicznych synchronizacja powinna się opierać na co najmniej dwóch połączeniach lądowych. Stąd postulat budowy drugiego polsko-litewskiego mostu energetycznego o nazwie LitPol Link 2. Polska jest jednak temu niechętna, obawiając się zalewu obcej energii. Nie chodzi jedynie o prąd z obwodu kaliningradzkiego i Białorusi, ale także ze Szwecji.

Szwedzka energia jest co prawda bezpieczna, ale również niepożądana z perspektywy władz w Warszawie. Ze względu na politykę klimatyczną UE, subsydiującą niskoemisyjne elektrownie, prąd ze Skandynawii jest dużo tańszy od produkowanego w Polsce. Miks energetyczny naszego kraju opiera się bowiem na brudnym węglu. Z tego powodu władze w Warszawie niechętnie patrzą na budowę nowych połączeń energetycznych, mimo że ich rozwój determinuje obecna polityka Unii Europejskiej. Ta sytuacja będzie powodować napięcie, zwłaszcza że zmienia się unijna definicja bezpieczeństwa energetycznego. Rozwiązania legislacyjne takie jak „Pakiet Zimowy” uwzględniają potrzebę bezpieczeństwa w kontekście regionalnym, a nie krajowym. Z tego względu import energii przez państwo UE od innego kraju UE nie będzie niczym niezwykłym, a postawa Polski, która chce być samowystarczalna w zakresie produkcji prądu, spotka się z niezrozumieniem, tym bardziej że władze w Warszawie postulują regionalne ujęcie bezpieczeństwa w sektorze gazowym, a nie chcą takiej percepcji w sektorze energetycznym. Jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji?

Na razie Polska gra na czas, proponując stronie litewskiej budowę podmorskiego połączenia energetycznego Władysławowo–Kłajpeda. Koncepcję tę należy uznać za zupełną prowizorkę. Nie rozwiązuje ona problemu zabezpieczenia procesu synchronizacji litewskiego systemu z systemem Europy kontynentalnej (do tego trzeba drugiego po LitPol Link połączenia lądowego), w dodatku stwarza rozliczne problemy związane z bezpieczeństwem (kabel zostałby pociągnięty wzdłuż wód przylegających do obwodu kaliningradzkiego). Jedynym plusem polskiej propozycji jest zasygnalizowanie gotowości do budowy nowych połączeń energetycznych w regionie.

Cała książka drukowana (dostawa InPost) w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Zapis spotkania autorskiego z Piotrem Maciążkiem

Przypisy do opublikowanego fragmentu:

[1]
Russian naval ship tried to halt NordBalt power cable between Lithuania and Sweden, https://www.baltictimes.com/russian_naval_ship_tried_to_halt_nordsea_power_cable_between_lithuania_and_sweden/ [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[2]
„NordBalt” elektros tiltas genda ir genda: kas jam nutiko?, https://www.15min.lt/verslas/naujiena/energetika/svedai-pasiaiskino-del-dazno-nordbalt-gedimo-664-615483 [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[3]
Zielone ludziki mogą zagrozić polskim sieciom? „Stawiamy na wsparcie NATO”, http://www.energetyka24.com/zielone-ludziki-moga-zagrazac-polskim-sieciom-stawiamy-na-wsparcie-nato [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[4]
Imperium Rosatom, https://gf24.pl/wydarzenia/swiat/item/386-imperium-rosatom [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[5]
Prezes Rosatomu odchodzi by pomóc Putinowi. Namaścił już następcę, http://biznesalert.pl/prezes-rosatomu-odchodzi-by-pomoc-putinowi-namascil-nastepce/ [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[6]
Rosja zamraża budowę elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim, https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2013-06-12/rosja-zamraza-budowe-elektrowni-jadrowej-w-kaliningradzie [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[7]
Sławomir Nowak rozmawiał z Rosjanami o przesyle energii do Polski, http://niezalezna.pl/41388-slawomir-nowak-rozmawial-z-rosjanami-o-przesyle-energii-do-polski-w-tle-sowiecki-szpieg-wladimir-alganow [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[8]
Минэк: «Росатом» рассчитывает реанимировать проект БАЭС, привлекая польских инвесторов, https://www.newkaliningrad.ru/news/briefs/economy/6332863-minek-rosatom-rasschityvaet-reanimirovat-proekt-baes-privlekaya-polskikh-investorov.html [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[9]
Die Welt: Rosja proponuje Niemcom prąd z Bałtyckiej Elektrowni Atomowej, http://www.dw.com/pl/die-welt-rosja-oferuje-niemcom-pr%C4%85d-z-ba%C5%82tyckiej-elektrowni-atomowej/a-17733935 [dostęp: 22 marca 2018 r.].

[10]
Wracają stopnie zasilania. Blackout coraz bliżej, https://wysokienapiecie.pl/874-wracaja-stopnie-zasilania-blackout-coraz-blizej/ [dostęp: 20 marca 2018 r.].

[11]
PKEE ostrzega: jeśli Polska nie wprowadzi rynku mocy grozi nam blackout
, http://www.energetyka24.com/pkee-ostrzega-jesli-polska-nie-wprowadzi-rynku-mocy-grozi-nam-blackout [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[12]
Rosyjski trop: polska elektrownia atomowa opóźniona, http://www.energetyka24.com/rosyjski-trop-polska-silownia-jadrowa-opozniona [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[13]
Świadomie opóźniano strategiczną dla polskiej energetyki inwestycję?, http://www.energetyka24.com/swiadomie-opozniano-strategiczna-dla-polskiej-energetyki-inwestycje [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[14]
Rosjanie: nie wykluczamy udziału w przetargu na budowę polskiego atomu, http://www.energetyka24.com/rosjanie-nie-wykluczamy-udzialu-w-przetargu-na-budowe-polskiego-atomu [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[15]
Bałtycka Elektrownia Atomowa mogłaby pomóc polskiej gospodarce, https://pl.sputniknews.com/gospodarka/201801297218806-baltycka-elektrownia-atomowa-polska-gospodarka-wspolpraca-kaliningrad-energia-sputnik/ [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[16]
Litewsko-szwedzki most energetyczny: zamiast dywersyfikacji import energii z Rosji?
, http://www.energetyka24.com/litewsko-szwedzki-most-energetyczny-zamiast-dywersyfikacji-import-energii-z-rosji [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[17]
Postępuje budowa elektrowni na Białorusi, http://www.energetyka24.com/postepuje-budowa-elektrowni-atomowej-na-bialorusi [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[18]
Polska w cieniu uszkodzonego reaktora jądrowego, http://www.energetyka24.com/polska-w-cieniu-uszkodzonego-reaktora-jadrowego-nowa-rosyjska-ofensywa-dezinformacyjna-analiza [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[19]
Ostrowiec 2018. Polska i Litwa ramię w ramię przeciwko atomowemu zagrożeniu, http://www.energetyka24.com/ostrowiec-2018-polska-i-litwa-ramie-w-ramie-przeciwko-atomowemu-zagrozeniu-analiza [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[20]
Minister Naimski: „nie” dla energii z Białorusi, http://www.energetyka24.com/minister-naimski-nie-dla-energii-z-bialorusi [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[21]
Litwa nie chce energii atomowej z Białorusi, http://forsal.pl/artykuly/1036435,litwa-nie-chce-energii-atomowej-z-bialorusi-elektrownie-sa-zbyt-niebezpieczne.html [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[22]
Litwa zrywa elektroenergetyczne więzi z Białorusią, http://www.energetyka24.com/litwa-zrywa-elektroenergetyczne-wiezi-z-bialorusia [dostęp: 17 czerwca 2018 r.].

[23]
Kaliningradzka roszada. Bezpieczeństwo Polski rozstrzygnie się w Wilnie?, http://www.energetyka24.com/kaliningradzka-roszada-bezpieczenstwo-polski-rozstrzygnie-sie-w-wilnie [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[24]
Groźba wojny energetycznej. Rosja „wyłączy” kraje bałtyckie?, http://www.energetyka24.com/analizy/grozba-wojny-energetycznej-rosja-wylaczy-kraje-baltyckie [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[25]
Prezes Litgridu: bierzemy pod uwagę ryzyko polityczne, http://serwisy.gazetaprawna.pl/energetyka/artykuly/1113433,synchronizacja-sieci-elektroenergetycznych-a-bezpieczenstwo-panstw-baltyckich.html [dostęp: 1 kwietnia 2018 r.].

[26]
Szef Litgrid dla Energetyka24: wybuch konfliktu energetycznego z Rosją traktujemy poważnie, http://www.energetyka24.com/szef-litgrid-dla-energetyka24-wybuch-konfliktu-energetycznego-z-rosja-traktujemy-powaznie [dostęp: 21 marca 2018 r.].

[27]
Litwa ujawnia: Rosja próbowała zahamować synchronizację z Europą, http://biznesalert.pl/litwa-elektroenergetyka-synchronizacja-ostrowiec/[dostęp: 1 kwietnia 2018 r.].