„Gazeta Wyborcza” o kulisach sprawy Jacka Kotasa, „rosyjskiego łącznika Macierewicza”, ujawnionych przez Ewę Domżałę w „Polityce”.
Związana z kremlowskimi służbami rosyjska mafia wchodzi w polski biznes (a dokładnie – w deweloperską Grupę Radius). Znajduje sobie młodego, zdolnego chłopaka. Daje mu kasę, apartament i jaguara. Robi go swoim prezesem-marionetką w Radiusie. Ułatwia mu karierę polityczną. Tak powstaje „rosyjski łącznik”, który wiąże się z PiS i z Macierewiczem.
„Na swojej stronie internetowej ‘Polityka’ publikuje wywiad z Ewą Domżałą, współwłaścicielką deweloperskiej Grupy Radius. Jej prezesem był Jacek Kotas, tzw. rosyjski łącznik Macierewicza. Domżała opisuje związki Radiusa z rosyjskimi oligarchami i mafią. Wspomina o kremlowskich służbach.
(…) Media ochrzciły Jacka Kotasa ‘rosyjskim łącznikiem’ Macierewicza po tym, gdy warszawski działacz miejski Jan Śpiewak nagłośnił powiązania Kotasa z mafią sołncewską (jedna z najpotężniejszych rosyjskich organizacji przestępczych).
Kotas był wiceministrem obrony za pierwszych rządów PiS. W 2007 r. uzyskał prawo dostępu do tajemnic wojskowych – przyznał mu je kontrwywiad wojskowy kierowany przez Antoniego Macierewicza. Doszło do tego, mimo że już wtedy Kotas od pięciu lat pełnił najwyższe funkcje we władzach spółek Grupy Radius.
(…) W tej sprawie pojawiło się wiele kłamstw (…). Istnieje podpisane przez Macierewicza pismo z 4 grudnia 2006 r., w którym twierdzi, że jego kontrwywiad Kotasem się nie zajmuje (nie sprawdza go pod kątem przyznania mu prawa dostępu do tajemnic). Ale w 2017 r. zastępca Macierewicza, wiceminister obrony Bartosz Kownacki, oświadczył coś przeciwnego. Stwierdził, że kontrwywiad Macierewicza sprawdzał Kotasa już od lipca 2006 r., by w lutym 2007 r. dopuścić go do tajemnic wojskowych.
Sprawę dodatkowo gmatwał związany z Macierewiczem Piotr Bączek, zdymisjonowany niedawno szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W 2016 r. Bączek twierdził, że Kotas w 2007 r. nie miał związków z Grupą Radius.
Jest to oczywista nieprawda. Według Krajowego Rejestru Sądowego Jacek Kotas był prezesem najważniejszych spółek Radiusa już od 2002 r. (…)
Sprawa ma tym większą wagę, że Kotas jest także założycielem Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. To prywatna organizacja ekspercka, z której Macierewicz od 2015 r. rekrutował swoich najważniejszych współpracowników w Ministerstwie Obrony. Byli wśród nich wiceminister Tomasz Szatkowski (który nadal pozostaje na stanowisku), a także Grzegorz Kwaśniak i pułkownik Krzysztof Gaj. Tak się składa, że:
– pułkownik Gaj w 2014 r. na portalu Kresy.pl opublikował artykuł, w którym poparł agresję Putina na Ukrainie;
– Grzegorz Kwaśniak w tym samym roku na łamach ‘Nowej Trybuny Opolskiej’ podważał zaufanie Polaków do zachodnich sojuszników (twierdził, że NATO nie jest skuteczne i ‘nas nie obroni’);
– wiceminister Szatkowski wbrew ostrzeżeniom polskiej ambasady w Waszyngtonie wymieniał informacje z prorosyjskim kongresmenem Daną Rohrabacherem, który jawnie pracuje na rzecz Kremla w USA.
Kim jest Kotas – człowiek, który dostarczył Macierewiczowi takich ‘ekspertów’? (…) Ewa Domżała, współwłaścicielka Grupy Radius, opisuje jego karierę w swoich spółkach. A także bliskie związki Radiusa z rosyjskimi oligarchami i mafią sołncewską.
(…) W wywiadzie czytamy, że Kotas zrobił karierę polityczną dzięki Radiusowi – i dzięki Ewie Domżale, która jest jego krewną: „Sama go wtedy wprowadziłam do Radiusa. To mój kuzyn. Rodzina mnie prosiła, żebym mu pomogła, bo Jacek jest wykształcony (…) Ściągnęłam go do Warszawy. Dostał posadę prezesa, mieszkanie na Domaniewskiej (…) bez opłat. I nowego jaguara. (…) Bo prezes ma dobrze pracować. I być trochę jak marionetka właściciela: być dyspozycyjny. Dostający wytyczne z góry (…). Kotas wiele skorzystał, jak się tutaj przeprowadził, bo Warszawa daje wielkie szanse (…). Poznał się tu z różnymi osobami, także ludźmi z PiS. Spotykali się po jakichś mieszkaniach, goszcząc się i obradując. PiS-owcy niezbyt lubią hotele, restauracje. Wolą różne »szare miejsca«, gdzie nikt ich nie zauważy.
(…) Według Domżały jeden z właścicieli Radiusa, Robert Szustkowski, był z kolei wykonawcą poleceń dwóch bossów sołncewskiej mafii. Domżała podaje ich nazwiska: to rosyjscy oligarchowie Andriej Skocz i Lew Kwietnoj.
Szustkowski miał od nich dostawać pieniądze, dzięki którym kupił udziały w Radiusie i został współwłaścicielem: „Szustkowski zaprzyjaźnił się z Maćkiem, moim mężem. Mniej więcej w czasie, w którym ja się z Maćkiem rozstawałam. Szustkowski opowiadał, że zarabia u »sołncewskich« około 10 tys. dolarów miesięcznie, że oni wszystko mu fundują, że nic nie wydaje, że nie ma co robić z pieniędzmi. I że chętnie zainwestowałby je w firmę. Macieja i moją (…). Dostawał u »sołncewskich« coś w rodzaju pensji za załatwianie różnych spraw na świecie. To byli ludzie z pieniędzmi, ale na początku nie znali angielskiego, więc niespecjalnie umieli się poruszać za granicą. Potrzebowali kogoś w charakterze tłumacza, przewodnika, pośrednika. Przypuszczam, że Szustkowski wciąż u nich zarabia, teraz może trochę więcej. W pewnym momencie mogli go dopuścić do jakichś udziałów, kopalni w Rosji. Był taki czas, że przyjeżdżał stamtąd do Polski tylko raz w tygodniu (na weekendy do żony) (…). Na Sardynii zauważyłam, że miał ze sobą rosyjskojęzyczną niańkę. Mówiła do dzieci Szustkowskiego po rosyjsku, a one też: »Nu smatri, smatri, wiertolot!«, bo akurat zauważyły śmigłowiec”.
(…) Czy Kotas sam kontaktował się z rosyjskimi bossami? Ewa Domżała odpowiada: „Byłoby bardzo dziwne, gdyby przez te wszystkie lata Jacek nie spotkał »sołncewskich«! W Radiusie wszystko odbywa się jak w rodzinie. Prezesi prezesom dzieci do chrztu podają. »Sołncewscy« przebywali z Szustkowskim niemal ciągle. A Jacek był prezesem firmy, przesiadywał z Szustkowskim i moim mężem (…) Jacek na pewno wiedział o »sołncewskich«: był prezesem, miał pełną wiedzę o tym, co się dzieje z Radiusem i w którą stronę to wszystko idzie”.
(…) Pod koniec rozmowy Ewa Domżała mówi, że sześć lat temu polskie służby zainteresowały się Radiusem, Szustkowskim i ich związkami z rosyjską mafią. Powraca też do politycznej działalności Jacka Kotasa: „Jak się dowiedziałam, że ta jego działalność związana jest z wojskiem, zrozumiałam, że mogą to być »mieszane interesy« (…). Nasunęła mi się myśl, że mogą być robione we współpracy z »sołncewskimi«. I naprawdę trudno udawać, że jest inaczej (…). Szustkowski ma Kotasa, a »sołncewscy« mają Szustkowskiego. Kotas robi coś z wojskiem, jego szef Szustkowski z »sołncewskimi«, »sołncewscy« z GRU [rosyjski wywiad wojskowy] (…). Pamiętajcie: Jacek zataił fakt swego zatrudnienia w Radiusie, gdy w 2006 roku poszedł do Ministerstwa Obrony. Czego się obawiał? (…) W 2012 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaprosiła mnie telefonicznie do swojej siedziby przy Rakowieckiej. Pytali mnie o Roberta i jego powiązania z »sołncewskimi«”.