Komisja weryfikacyjna wydała raport dotyczący działalności adwokata Roberta N. Przytaczamy fragment książki „Reprywatyzacja warszawska. Byli urzędnicy przerywają milczenie” skupiający się na tej postaci.
Przedstawiciele komisji weryfikacyjnej zaprezentowali w środę raport dotyczący wypłaconych przez m.st. Warszawa odszkodowań na rzecz grupy klientów mecenasa Roberta N. (adwokat przebywa obecnie w areszcie w związku z reprywatyzacją) oraz jego siostrze, b. urzędniczce resortu sprawiedliwości Marzenie K. (przebywa w areszcie). Odszkodowania dotyczyły nieruchomości, których zwrot w naturze był niemożliwy.
Wiceszef komisji Sebastian Kaleta, który przygotował raport mówił, że z posiadanych danych wynika, iż 70 mln zł ze 119 mln zł odszkodowań miało trafić do Marzeny K., Janusza P. (…), partnerek Roberta N. i jego wspólnika Janusza P. czy Barbary Z., matki „handlarza roszczeń” Marka M.
– To była jedna wielka rodzina reprywatyzacyjna. Imperium Roberta N. tak właśnie funkcjonowało – mówił.
Kaleta zaznaczył, że „od 2011 roku przekazywano 200 mln zł rocznie m.st. Warszawa z Funduszu Reprywatyzacyjnego, (…) z puli centralnej budżetu państwa, i właśnie z tych środków pan Robert N. dostawał od miasta przez szereg lat środki”.
Przypomniał też, że Robert N. był pełnomocnikiem lub wprost beneficjentem spraw dotyczących Poznańskiej 14, Marszałkowskiej 43, Mokotowskiej 63 i Chmielnej 70. – W trzech z tych spraw komisja już wydała decyzję i stwierdziła, że ta reprywatyzacja była niezgodna z prawem. […]
W kontekście ustaleń komisji przytaczamy fragment książki „Reprywatyzacja warszawska. Byli urzędnicy przerywają milczenie” – wywiadu-rzeki Patryka Słowika z dawnymi pracownikami stołecznego ratusza:
M.B.: Roberta N. znam, ale wyłącznie służbowo. Bywał w urzędzie miasta, załatwiał sprawy, mówiliśmy sobie dzień dobry. Chwilę dłużej rozmawialiśmy w maju lub czerwcu 2016 r., gdy już wybuchła ta afera. Mówiliśmy o Chmielnej 70. Zastanawialiśmy się, czy Jan Martin był Polakiem, czy Duńczykiem.
J.M.: Też go znam. Był pełnomocnikiem łącznie chyba w kilkudziesięciu sprawach. W jednym z wywiadów mówił o pięćdziesięciu. Pięćdziesiąt spraw przeprowadzonych w ciągu 20 lat aktywności zawodowej mnie nie szokuje. Byli pełnomocnicy znacznie bardziej aktywni niż on.
Robert N. nie zapisał się w mojej pamięci niczym szczególnym. Przynosił dokumenty, zagadał o pogodzie i to w zasadzie tyle. Sprawny zawodowo, grzeczny.