Książka drukowana (dostawa InPost), w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Chcecie posłuchać? Audiobook jest dostępny w Audiotece

Jednak plany Ziobry względem Dudy nie dotyczyły tylko Trybunału Stanu. Najwyraźniej Zbigniew Ziobro widział w Andrzeju Dudzie pomocnika wielofunkcyjnego. Nie ustawał w próbach wprowadzenia Dudy do Pałacu Prezydenckiego, aby zainstalować go tam u boku Lecha Kaczyńskiego. Zapewne liczył na to, że Duda będzie jego człowiekiem również w kancelarii Prezydenta RP. O ile wiadomo, nikogo takiego w Pałacu Prezydenckim nie miał.

To jednak się nie zmieniło nawet wtedy, gdy Andrzej Duda został zatrudniony u prezydenta. Oddajmy na dłużej głos ekspertce od stosunków Ziobro–Duda, czyli Aleksandrze Pawlickiej:

„Lech Kaczyński nie trawił Zbyszka i początkowo nie chciał o tym [o zatrudnieniu Dudy w kancelarii Prezydenta RP – przyp. red]. słyszeć, ale Ziobro tak długo wiercił dziurę w brzuchu obu braciom, aż wyszarpał tę posadę – opowiada były współpracownik głowy państwa.

Po latach Duda będzie powtarzać, że prezydent na pierwszym spotkaniu żartował, że mógłby być jego ojcem (…). Ale w rzeczywistości nie była to bliska współpraca.

Protegowany Ziobry rzadko jest zapraszany do pałacu i w przeciwieństwie do pozostałych ministrów nie jest z prezydentem na «ty» (…). Gdy Lech Kaczyński na dłużej znika z jego radarów, z niepokojem pyta jednego z ministrów: – Czy popadłem w niełaskę? Prezydent już od piętnastu dni do mnie nie dzwoni”95.

W 2008 r. dochodzi do pierwszego konfliktu między braćmi Kaczyńskimi a Ziobrą. Poszło o to, kto ma kierować małopolskimi strukturami PiS.

„Leszek zawsze bardziej przeżywał problemy brata niż swoje. Gdy dowiedział się o niesubordynacji Zbyszka, wpadł w furię. «W takim razie ja wyrzucam Dudę», odgrażał się. Andrzej był przerażony. Przyjechał do pałacu i złożył przed Lechem wiernopoddańczy hołd (…), przysiągł lojalność. Tymi słowami i to przy świadkach! Byłem tym zszokowany, nigdy wcześniej nie słyszałem podobnego wyznania – wspomina jeden z rozmówców”96.

Hołd tym osobliwszy, że według źródeł Pawlickiej Duda miał przy nim okłamać prezydenta Lecha Kaczyńskiego (mówiąc mu, jakoby w konflikcie o małopolskie struktury działał po stronie Kaczyńskich, nie po stronie Ziobry).

W następnych latach konflikt między Ziobrą a Kaczyńskimi się zaostrzał. „Złym duchem” Zbigniewa Ziobry miał być Jacek Kurski (później szef zawłaszczonej przez PiS telewizji publicznej, odwołany z tej funkcji 9 marca 2020 r. na żądanie prezydenta Andrzeja Dudy), który namawiał „szeryfa” do otwartej walki z Jarosławem Kaczyńskim.

Ziobro dał się skusić. Zaplanował swoją „antykaczyńską” ofensywę na rok 2011. Jednak Jarosław Kaczyński doskonale o tym wiedział. Miał swój wewnątrzpartyjny „kontrwywiad” czy też służbę bezpieczeństwa. Pawlicka pisze, że „operacyjnym rozpracowaniem” Ziobry zajął się jeden z najwierniejszych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, mianowicie Joachim Brudziński, szef komitetu wykonawczego partii, główny stróż spójności i porządku w PiS: „Brudziński zlecił nawet jednemu ze swoich asystentów dokładne śledzenie, w których okręgach i z którymi kandydatami Ziobro pojawia się w czasie kampanii [przed wyborami do parlamentu w 2011 r. – przyp. red]. Na tej podstawie stworzyliśmy listę jego ludzi. Całkiem profesjonalną, w formie tabelki z Excela – opowiada rozmówca z Nowogrodzkiej. Jedno z czołowych miejsc na tej liście zajmował Andrzej Duda”97.

PiS przegrywa wybory parlamentarne w 2011 r. Duda jednak wygrywa, gdyż wchodzi do Sejmu. Po wyborach opozycyjny klub parlamentarny PiS wybiera swoje władze. Podczas obrad klubu Zbigniew Ziobro ściera się z Jarosławem Kaczyńskim wręcz fizycznie. Kaczyński blokuje mu dostęp do mównicy i mikrofonu. Jego kandydaci wygrywają w głosowaniu, jednak około 20 proc. posłów PiS głosuje za kandydatami Ziobry.

Zbigniewa Ziobrę spotkało jeszcze jedno rozczarowanie. „Duda opowiedział się po stronie Kaczyńskiego, nie poparł kandydatów zgłoszonych przez Ziobrę”98. To było niespodziewane. „Andrzej mimo wszystko był jednym z naszych pewniaków. Wszystko zawdzięczał Zbychowi, uważaliśmy, że jest z nami na dobre i na złe”99 – mówi jedno ze źródeł „Newsweeka”.

Mimo tej zdrady Zbigniew Ziobro chce przebaczyć Andrzejowi Dudzie. Gdy robi rozłam w PiS i zakłada partię Solidarna Polska, próbuje wciągnąć do niej Dudę. Duda z początku nie mówi nie. Godzi się nawet spotkać z Ziobrą w dość osobliwych okolicznościach – albowiem nago. Dlaczego? Nagość w sposób oczywisty krępuje, ale też zbliża. A przede wszystkim upewnia, że rozmówca nie ma na sobie pluskiew (urządzeń podsłuchowych). Najwyraźniej Ziobro już zrozumiał, że Joachim Brudziński rozpracowuje swoje ofiary profesjonalnie.

„Duda rzeczywiście pojawia się na spotkaniach rozłamowców. Jedno z nich odbywa się w sejmowej saunie, gdzie dochodzi do próby przeciągnięcia na stronę Ziobry młodego posła.

– Ludzie Zbyszka namawiali go, ale mu nie ufali, bali się, że chłopak może nagrywać. Stąd sauna. W jakim charakterze występował tam Duda? Jako stronnik Zbyszka – wspomina polityk PiS, który zna przebieg tej rozmowy.

Większość spotkań odbywa się jednak w biurze europoselskim na Mokotowskiej, nieopodal Sejmu. To tu narodzi się polityczny projekt Ziobry – Solidarna Polska (…). Duda pojawia się tam na dwóch spotkaniach. Na pierwszym siedzi blisko Ziobry, ale na drugim jest już jakiś odmieniony. – Strasznie dużo tu posłów z Małopolski. Skąd ja miałbym kandydować? – martwi się”100.

Jednym z rozmówców Aleksandry Pawlickiej jest anonimowy członek kierownictwa PiS: „Jarosław miał szczegółowe opisy spotkań na Mokotowskiej. Dostawał notatki na piśmie, przytaczające wypowiedzi liderów, głosy z sali. Donosiło mu kilka osób. Czy Andrzej był wśród nich? To wie tylko prezes”101.

Co wiadomo na pewno? „Duda w międzyczasie powtarza manewr z czasów pracy w Kancelarii Prezydenta. Zgłasza się do Jarosława Kaczyńskiego i zapewnia o swojej lojalności. W tym czasie jest szeregowym posłem bez dostępu do prezesa, więc łączy się z nim jak szeregowy działacz – przez sekretariat”102.

W 2014 r. przyznał to sam Duda w rozmowie z „Newsweekiem”: „Zadzwonił do mnie przyjaciel. W partii trwa szacowanie strat, mówi mi, i wliczają w to także ciebie. Padło pytanie, jak jest naprawdę. Czy rzeczywiście odchodzę? Powiedziałem, że nie ma takiego tematu. Przyjaciel poradził mi, bym jak najszybciej przeciął te spekulacje. Zadzwoniłem do prezesa i poinformowałem go, że jestem lojalny i nigdzie się nie wybieram”103.

Kim był ten tajemniczy przyjaciel, kolejny protektor Andrzeja Dudy w strukturach PiS? „Newsweek” identyfikuje go jako Macieja Łopińskiego, który kierował gabinetem politycznym Lecha Kaczyńskiego104.

Jak miał wyglądać hołd Dudy przed prezesem Kaczyńskim? „Prezes później zrelacjonuje tę rozmowę jednemu ze współpracowników. Powie, że Duda nie tylko obiecał mu wierność, ale też przywołał dawną przysięgę złożoną Lechowi, którą mimo Smoleńska nadal czuje się zobowiązany. – Bardzo mnie tym ujął – zaznaczy z zadowoleniem Jarosław Kaczyński. Po tym telefonie kariera Dudy nabiera rozpędu. Dawny krakowski harcerz kolejno obejmuje posadę rzecznika prasowego partii, otrzymuje czołowe miejsce na małopolskiej liście do europarlamentu (ma odebrać głosy Ziobrze) i wreszcie zostaje kandydatem na prezydenta”105.

Ziobro, rzecz jasna, przyjął to jak najgorzej. Odtąd traktował Dudę jak zdrajcę. Powiedział o nim: „zachował się jak Judasz, poszedł za srebrniki do prezesa Kaczyńskiego. Jak będzie trzeba, przypomnę mu pewne fakty, które były dla niego niemiłe”106.

Jakie fakty? Czy chodziło tu tylko o donosicielstwo? Nie wiadomo.

Pawlicka kończy swój artykuł dwoma cytatami:

„Działacz Solidarnej Polski: – Andrzej niepotrzebnie nas upokorzył. Kopał leżącego. Po co?”107

„Współpracownik Dudy: – Andrzej w ciągu kilku lat zrobił niesamowity skok, a Ziobro stoi w miejscu. Jest tym, kim był za pierwszego PiS. Ma kompleks swojego wychowanka”108.

Informacje Aleksandry Pawlickiej znów potwierdza Dorota Kowalska z „Polska The Times”. Potwierdza, jak również poszerza, albowiem z jej artykułu wynika, że Andrzej Duda zapewniał prezesa Kaczyńskiego o swojej wierności nie tylko telefonicznie: „Duda na pewno wzbudza emocje u tzw. ziobrystów, czyli ludzi związanych ze Zbigniewem Ziobrą. Ci nawet dzisiaj nie mówią o nim inaczej niż «zdrajca». Powód wydaje się oczywisty: kiedy Ziobro, Kurski i reszta opuszczali obrażeni szeregi Prawa i Sprawiedliwości, było dla nich jasne, że Andrzej Duda odejdzie z nimi. Nie odszedł. Jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości opowiada taką oto historię: «Był rok 2011, spotkanie klubu PiS poza Warszawą. To było to spotkanie klubu, na którym prezes nie dał dojść do mikrofonu Ziobrze. Już wtedy wiadomo było, że Ziobro z resztą szykują się do wielkiego odejścia (…). Po spotkaniu klubu była mała kolacja. Kaczyński siedział przy stoliku z kilkoma osobami, już nawet nie pamiętam z kim. Wtedy podszedł do niego Duda w tym swoim czarnym płaszczyku przed kolano i zaczął coś szeptać prezesowi do ucha. Pewnie zapewniał, że nie odejdzie, że nie ma z tamtymi nic wspólnego. Wyglądało to dość zabawnie i pewnie ludzie Ziobry też to widzieli. W każdym razie ja już wtedy wiedziałem, że Duda nie pójdzie za Zbyszkiem».

Zbyszek ponoć nigdy mu tego nie darował (…). «Kto wie, może ta kandydatura [Dudy na stanowisko prezydenta RP – przyp. red.] to taki pstryczek w nos koledze Ziobrze. Pokazanie mu, ile stracił. Bo przecież, gdyby nie wyciął numeru prezesowi, mógłby być na miejscu Dudy, to pewnie on byłby wtedy kandydatem PiS w wyborach prezydenckich» – dodaje nasz rozmówca” – czytamy w artykule Kowalskiej109.

Zauroczenie Ziobry i zdrada Dudy – to szekspirowski temat dla autorów opisujących polityczne namiętności. Nas najbardziej interesuje to, co kluczowe dla bezpieczeństwa państwa, czyli nieprzejrzyste powiązania i sieci wpływu. Jeżeli donosicielstwo jest wstydliwym sekretem Andrzeja Dudy, to wpływ na niego może mieć każdy, kto ma dowody tego donosicielstwa.

Kto mógłby mieć takie dowody?

Na pewno Jarosław Kaczyński, który dostawał notatki na piśmie. Mógł też któremuś z najbardziej zaufanych współpracowników kazać lub pozwolić, aby potajemnie nagrywał ewentualne ustne donosy Dudy.

Być może niektóre z tych dowodów wyciekły do Zbigniewa Ziobry, który – jak pisze Pawlicka – straszył Dudę ujawnieniem wstydliwych sekretów.

Dowody te mógłby zachować również ktoś, kto wciągnął Dudę w ewentualne donosicielstwo.

„Newsweek” podaje, że pośrednikiem między nim a braćmi Kaczyńskimi był Maciej Łopiński. Jednak nasuwa się jeszcze jeden kandydat do tej roli. W przeciwieństwie do Łopińskiego mniej związany z Lechem Kaczyńskim, a znacznie bardziej z Jarosławem, któremu miałby składać donosy Duda.

Tym kandydatem jest ostry gracz, który zwalczał rebelię Ziobry, stróż partyjnego porządku, szef komitetu wykonawczego PiS, przyszły minister spraw wewnętrznych – czyli Joachim Brudziński.

Książka drukowana (dostawa InPost), w formatach e-pub i mobi w naszej księgarni internetowej 

Chcecie posłuchać? Audiobook jest dostępny w Audiotece