Jeśli ktoś kupił kamienicę wartą 2 mln zł i wyrugował z niej lokatorów, to kamienica ta była warta już 4 mln zł. I to wszystko nawet bez stuknięcia młotkiem – pisze na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Patryk Słowik, autor książki „Reprywatyzacja warszawska. Byli urzędnicy przerywają milczenie”.

[…]

Opłacalność czyszczenia kamienic była wielka. I nieprawdziwa jest teza, że obejmujący je „biznesmeni” musieli dokonywać remontów, aby cokolwiek zarobić. Dokumenty pokazują, że wystarczyło się pozbyć lokatorów – zapewnia Sebastian Kaleta, wiceprzewodniczący komisji weryfikacyjnej.

[…]

Marek M., przejmując kamienicę z „ludzką wkładką”, przejmował nieruchomość wartą 1,7 mln zł. Ta sama nieruchomość przy ul. Nabielaka 9, ale bez lokatorów, była warta ponad 3,6 mln zł.

– To w dużej mierze wyjaśnia, skąd wzięło się czyszczenie kamienic – spostrzega Sebastian Kaleta. I dodaje, że zasada ujęta w operacie szacunkowym jest uniwersalna. Jeśli ktoś np. zapłacił 15 mln zł za daną nieruchomość, to bez przeprowadzania żadnych remontów, a jedynie pozbywając się lokatorów, mógł sprzedać kamienicę za 30 mln zł.

W praktyce więc – jak to określiła podczas przesłuchania przed komisją weryfikacyjną córka Jolanty Brzeskiej – dochodziło do handlu żywym towarem. Tyle że chodziło o to, by tego towaru nie mieć u siebie na stanie. Lokator komunalny, płacący niewielki czynsz, to z ekonomicznego punktu widzenia jedynie obciążenie.

– Nie jestem zaszokowany tymi ustaleniami. Dwukrotna przebitka dawała czyścicielom ogromną kasę, ale od dawna środowiska lokatorskie o tym mówiły. Po prostu nie wiedzieliśmy, czy przebitka wynosiła 30 proc., 50 proc., czy 100 proc. – komentuje Jan Śpiewak, stołeczny aktywista związany ze stowarzyszeniem Wolne Miasto Warszawa, autor książki o reprywatyzacji „Ukradzione miasto”. Jego zdaniem całą sytuację można przyrównać do zakupu u pasera.

– Czyściciele doskonale wiedzieli, że kupują trefny towar. Wszyscy wiedzieli, że jest on trefny. Dlatego można było taniej kupić. Choć w przypadku Nabielaka 9 Marek M. przecież nawet tego nie zrobił, a odkupił roszczenia od spadkobierców za kilkaset złotych – wskazuje Śpiewak.

[…]

– Każdy może odsłuchać przesłuchania lokatorów przed komisją weryfikacyjną. Jedna czy dwie osoby mogłyby przesadzać, ale dziesiątki osób? Brutalne czyszczenie kamienic było niestety kilka lat temu w Warszawie codziennością. Przy bierności władz miasta – zaznacza Sebastian Kaleta.

Marcin Bajko, były dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami, oraz jego zastępca Jerzy Mrygoń jednak te zarzuty odrzucają. W książce „Reprywatyzacja warszawska. Byli urzędnicy przerywają milczenie” tłumaczą, że miasto mogło jedynie zapewnić szykanowanym osobom lokale socjalne. Samo czyszczenie kamienic było już sprawą dla policji i prokuratury, które jednak działały opieszale.

Całość artykułu dostępna jest na stronie „Dziennika Gazety Prawnej”.

Książkę Patryka Słowika można kupić w naszym sklepie internetowym.